RED
Prophaena zaczęła opanowywać tłum z raczej mizernym skutkiem, a major Lucy przekazała informacje do Blue o potrzebnych dla niej częściach. Tymczasem czwórka żołnierzy wspinała się na balkon. Wszystko szło bez problemu, spokojnie wchodzili, a ubezpieczający ich towarzysze nie widzieli niczego podejrzanego na górze. Nagle, jeden ze wspinających się, zobaczył, że ściana pokryta jest jakąś lepką, przezroczystą substancją, której wcześniej nie było widać. Ciężko powiedzieć co nim pokierowało. Czy miał przeczucie godne abilitera, czy wystarczająco mało zaufania do podejrzanych mazi, czy po prostu był znerwicowany będącym w tym chorym, mrocznym miejscu. Nie marnując czasu na meldowanie co się dzieje, ryknął do reszty wspinających się:
-SZYBKO! SKACZCIE!
Chwilę później, grotą wstrząsnął wybuch, a balkon dosłownie wyrwało ze ściany. Żołnierze, którzy się wspinali, zareagowali szybko i odskoczyli na dół, więc eksplozja objęła ich tylko częściowo. Zlecieli ze sporej odległości i odrzuciło ich do tyłu, ale byli cali, chociaż umorusani w łajnie pokrywającym posadzkę. Mniej szczęścia mieli ludzie zabezpieczający balkon. W chwili, gdy doszło do wybuchu, oddali parę strzałów ku balkonowi, ale pył przesłonił im widoczność. Chwilę później, w ich kierunku pomknęła kula ognia, która eksplodowała u ich stóp. Jeden z nich oberwał niemal centralnie, połowa jego korpusu została spopielona. Pozostałą dwójkę "tylko" odrzuciło.
W korytarzu, na który jeszcze przed chwilą prowadził balkon, pojawił się odrażający mutant, nieco większy od zwyczajnego człowieka. Miał gadzie przymioty, wyglądał niczym humanoidalny jaszczuroludź pokryty twardą, chropowatą łuską.
Jego tylną część ciała wieńczył długi ogon, którego zakończenie wyglądało niczym kwiat. Ociekało jakąś substancją, przypominającą ślinę i chyba był na swój sposób "otwarty" niczym paszcza. Z poważną, niewzruszoną miną objął spojrzeniem jaskinię i powiedział:
-Biedni, mali ludzie. Próbujecie zniszczyć to miejsce idealnej moralności.
Wśród więźniów wybuchła panika, skutecznie uniemożliwiająca wam efektowne przemieszczanie się i rozkazywanie (było za głośno). Stworzenie najwyraźniej potrafiło w jakiś sposób wytwarzać eksplozje, co było tym bardziej niebezpieczne, biorąc pod uwagę, że niemal czterystu niewolników było skupionych wokół was lub w pobliżu. Prophanea nie pocieszyła major Donaldson. Szybko obróciła głowę, obserwując (skanując?) otoczenie, po czym powiedziała:
-Pod sufitem jest kolejny oponent, nad tłumem.
Poinformowała. Lucy nie widziała tam nikogo, żołnierze, nawet z noktowizorami, również nie. Prophanea jednak nie była chyba typem osoby... mechanizmu, który okłamywałby swoich towarzyszy w tak poważnej sytuacji. Więc dwaj przeciwnicy, jeden mutant i jedno coś, o czym wiedziała tylko mechanoidka. Ciężko powiedzieć czy macie czas, by dywagować co tam na górze może być, bo jaszczur właśnie uniósł swój ogon...
(Oddział Blue dotrze za dwie lub jedną turę, doprecyzuję w następnym poście)
GOLD
Ost do spotkania z Cul'Adrą

Richter jako pierwszy zajrzał do środka. Zauważyliście, że jest bardzo aktywny podczas tej misji. Najwyraźniej bardzo chciał się zemścić na swoim prześladowcy. Po chwili zbladł i odsunął się od drzwi. Przyłożył dłoń do ust.
-To Cul'Adra.

Szepnął, cofając się nieco z rozszerzonymi oczami. Zajrzeliście do środka. Rzeczywiście, przy jednym ze stołów laboratoryjnych stał wysoki, ciemnoskóry, przystojny mężczyzna o siwych włosach splecionych w kucyk. Ubrany był w iście książęcy strój, a plecy okalał mu purpurowy płaszcz. Wyglądał na dość królewską postać. Zauważyliście, że ma spiłowane kły. Jedną ręką mieszał jakieś ingrediencje, chociaż nie widzieliście dokładnie co, a w drugiej trzymał lampkę wina (?). Richter podszedł do dowódcy oddziału:
-Poruczniku, to moja zemsta, ja...
Bum. Zgodnie z planem rozstrzeliliście zamek strzelbą (choć drzwi były otwarte :D), a do środka poleciał flashbang. Chwila oczekiwania, a do środka wpadła pierwsza czwórka i Primaria. Wspierani ogniem, rozproszyli się po pomieszczeniu, chowając za stołami, wózkami, koszami i szafami. Tylko łysa wojowniczka stanęła na środku, znacząco przeszkadzając drugiej grupie w ostrzale, bo stanęła na samym środku, celując do Cul'Adry. Tajemniczego władcy zamku nie dosięgła żadna kula, choć miał zamknięte oczy. Stał przed wami, spokojnie, tak, jakby w pełni panował nad sytuacją. Po jego ustach błąkał się lekki uśmiech. W dłoni trzymał coś, co wyglądało na kielich z czerwoną substancją.
-Witam w moich skromnych progach śmiertelnicy. Czym sobie zasłużyłem na tę niezapowiedzianą wizytę?
Jego głos był chłodny, czuć było w nim pewność siebie, ale też mroził krew w żyłach. Przywodził na myśl potężnego władcę, który zgniecie bez większych problemów każdego robaka na swojej drodze. A wy właśnie byliście takimi insektami. Na środek wybiegł też Richter, dołączając do Primarii. Obydwoje wymierzyli w "wampira" swoją broń - mężczyzna kuszę, kobieta obydwa karmazynowe pistolety. Wasz przeciwnik był niemal okrążony.

Dwoje z żołnierzy (dwie czarne kropki najbardziej na przedzie) ujrzało jednak, że za wyłomem w ścianie, znajduje się kolejne wyjście, prowadzące na zewnątrz, na tę dziwną konstrukcję przypominającą kraty na szybie naftowym. Cul'Adra nie był od niej wcale tak daleko i tylko jeden żołnierz mógł mu w porę zastąpić drogę. Miał więc drogę ucieczki. Jeszcze. Richterowi najwyraźniej odwidziała się "jego zemsta". Teraz, gdy mieliście potwora w szachu, nie mógł wam uciec. Z drugiej strony mógł być potężnym źródłem informacji. Taka istota na pewno wie wiele o tym co się dzieje na pustyni. Skąd się wzięły jego mutanty? Sam je tworzył? Na co mu byli ci ludzie i ich krew? Co się stało z więźniami na górnej warstwie podziemi? Co z tą kobietą, o której Richter mówił, że jej poszukiwał? Między dwoma mężczyznami, którzy skrzyżowali już kiedyś swoje miecze, doszło do krótkiej rozmowy:
-Giń potworze. To nie jest miejsce dla ciebie. - zawołał Richter, z nienawiścią płonącą w oczach gromiąc Cul'Adrę spojrzeniem.
-Nie jest moją winą, że poświęcano was dla mnie. Zostałem tu sprowadzony przez LUDZI, którzy chcieli mi ofiarować dary. - brzmiało to nieco jakby się tłumaczył, ale w jego tonie nie było słychać żalu. Rzeczywiście. Czy to on zebrał kultystów? Czy to raczej kultyści wybrali sobie osobę, którą będą czcili?
-Dary!? Odbierasz ludziom ich dusze i robisz z nich niewolników!
-Może to samo można by powiedzieć o wszystkich religiach? - zripostował mroczny władca, wypijając łyk szkarłatnego napoju. Ciągle miał zamknięte oczy.
-Twoje słowa są puste niczym twoja dusza. Harmegiddo nie potrzebuje takich obiektów czci jak ty.
-Czym jest Harmegiddo? - spytał Cul'Adra, rzucając lampkę wina na ziemię. Ta roztrzaskała się w krystaliczny pył, pozostawiając czerwone ślady na podłodze -
Żałosna sterta kłamstw, intryg i sekretów.
Porucznik i reszta żołnierzy czuła, że sytuacja robi się coraz bardziej gorąca i zaledwie chwila dzieli Richtera i Primarię od rzucenia się na wampira. Wydawało się, że to właśnie Richter będzie "głównym bohaterem" tej walki, ale wy również macie sporo rzeczy do zrobienia. Pytanie tylko, czy ta walka, w sytuacji gdy wasz przeciwnik może mieć wiele cennych informacji i gdy macie praktycznie kontrolę nad tym co się dzieje, jest potrzebna?